Forum www.rodzinacorleone69.fora.pl
sojusz
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

historie Marcela
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rodzinacorleone69.fora.pl Strona Główna -> Śmieszne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maslik
***


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: RACIBORZ

PostWysłany: Czw 19:18, 13 Mar 2008    Temat postu:

daj cos jeszcze!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon PL
Webmaster II


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:47, 13 Mar 2008    Temat postu:

a czemu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maslik
***


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: RACIBORZ

PostWysłany: Czw 19:53, 13 Mar 2008    Temat postu:

bo chce,zeby bylo wiecej tekstu,bo to ladnie wyglada Rolling Eyes ?
a moze chcialem sobie nabic posta Confused
lub lubie krecic rolka w myszce?
albo chce sprawdzic,ile znakow zmiesci sie w jedenym poscie?

NIE

CHCE TO PRZECZYTAC I SIE POSMIAC Exclamation Exclamation Exclamation Exclamation Exclamation [/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xeper
*


Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź, duszą w Bieszczadach

PostWysłany: Czw 20:08, 13 Mar 2008    Temat postu:

naprwdę wielkie dzięki, gdzie tu obraza, po prostu rodzina sie nie kształci... Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xeper
*


Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź, duszą w Bieszczadach

PostWysłany: Czw 20:09, 13 Mar 2008    Temat postu:

METKA
Stało się ,zatakowało ...
W najmniej spodziewanym momencie ,zaczęło gryźć, wbijać się w skóre ,obrzydliwie denerwując. Metka koszuli nie dawała spokoju. Bomba z opóźnionym zapłonem. O nie , nie bomba . To wybucha i po sprawie ,a materiał dobijał czasem godzinami. Sprytna nitka ,z dodatkiem jakiegoś plastyku, jeśli to nie była jakaś żyłka, jechała po skórze denerwując. Zaczynałem dzień ,od napełnienia sobie brzucha. Miło tak wstać wyspanym ,umyć się ,zjeść i wypić gorącą kawę. Nawet perspektywa 8 godzin pracy nie psuje humoru. Wydaje się ,że będzie to jeden z tych prawie idealnych dni... A jednak. Zakładając koszule wszystko było w porządku. Cwana, załatwiła mnie na cacy. Co teraz zrobię? Siedzę w tym cholernym biurze i męcze się z tym dziadostwem. A ona wydaje się zadowolona z tej sytuacji. Mnie trafia szlag, a ona w najlepsze sobie leży na mnie denerwuje. W pewnym momencie irytacja sięga zenitu, łapie gwałtownie ręką za koszule, jednocześnie wywracając kubek z kawą ,który niszczy ostatni tydzień projektu... W tym momencie wiadomo ,że tego dnia nie zapomne , ale nie w pozytywnym tego zwrotu znaczeniu. Łapie za podkoszulek z tyłu ,tuż pod kołnierzem ,ciągne i rwe. W tym momencie moja twarz ,dziwnie czerwona ,zapluta wygląda ,jak świeżo rozpołowiony arbus . Peski wypadające i sok tryskające na wszystkie strony , tak ,tak własnie to wygląda. W tym momencie zjechałbym własną żonę , jednak walcze z tą metką. Zaskakująco dobrze przyszyta. W końcu podkoszulek firmowy i za te pieniądze trzeba spodziewać się pożądnej roboty, a nie jakiegoś badziewia rwącego się. W tym momencie ,to już nie jest irytacja ,to jak jakaś furia, oczy wyglądają i zacowują się jakbym dostał prostym w nos, łzawią ,mało widzę ,z resztą widok i tak mi przykrywa mysl o tej cholernej metce. Jakby w biurze było jakieś 5 stopni Celsiusza ,to para wydobywająca się z moich nozdrzy zaparowałaby mi okulary. Walcze jak byk ,z niewidocznym lecz jednak autentycznym wrogiem. Wróg mniejszy, słabszy fizycznie ,ale jednak cwańszy , sprytniejszy no i dobrze przyszyty. Z takimi przeciwnikami ,to jeszcze nie miałem do czynienia. To walka tylko o wielką stawkę. Nie wiem co to będzie ,ale to walka na śmierć i życie i tylko jedno z nas wyjdzie z tąd z oberwaną głową. Szarpiąc to jednocześnie modlę się żeby dorwać krawca, który to przyszył albo jakiegoś dupnego projektanta ,który bierze kupe kasy za dopasowanie kolorów. Życzę mu jak najgorzej, jemu i jego rodzinie. A metkę i tak dorwę. Szarpię się już dwie sekundy. Pierwszy chwyt nie udany. Wyślizneła się skubana. Ale to dopiero początek. Tydzień mojej pracy szlag trafił , więc dziś ktoś trupem padnie. Ach ,w końcu ,dobry chwyt. Ha ha ,teraz mi się już dziadostwo nie wyrwie. Szarpie mocno ,prawie z całych sił , już czuje że puszcza, wyślizguje się lecz ja zaciskam palce z calych sił. Aż mi kostki u palców zbielały. Nie interesuje mnie to teraz. Szarpie z całych sił ,ile mogę. Pamiętam jak w liceum na wf , jak przyszedł sprawdzian z podciągania się. Jak się ze mnie śmieli ,że ani razu nie mogę się podciągnąć. Walczyłem wtedy równie mocno jak teraz. Nie wiem czy o żone się starałem chociaż w połowie tak jak teraz ,czy tamtego pamiętnego dnia. A ja szarpie i szarpie. Zapieram się nogami... O ho ,to nie był najlepszy pomysł. Ląduje z krzesła na podłogę. Widzę sufit i myśle o tej cholernej merce ,a ona jak trzymała tak dalej trzyma. Cholerne krzesło, z kółeczkami. Kolejny wynalazek, który mnie wykończy. Boli mnie łokieć. Przez to krzesło no i oczywiście metka ,też ma w tym udział. W takich momentach zaczynam wierzyć we wszystkie spiski ,jakihś grup ludzi ,w tym wypadku chyba psychiatrów ,którzy projektując takie rzeczy doprowadzają ludzi do szaleństwa. Tak choćby ja w tej chwili. Jakby wszedł taki doktorek do mojego biura i co widzi? Biurko z totalnym bałaganem ,wszystko pływa w kawie a ja leże na ziemi szarpie się za kark ,krzycze , czerwony na twarzy, własnego dziecka bym nie poznał ,wyglądam jak jakiś wariat, który twierdzi że ma robala na plecach i jak go nie wyrwie to umrze. A ja po prostu chce spokojnie popracować. W końcu pierwsze odgłosy rwanego materiału. Mój Boże ,ktoś się naprawde postarał z tą metką. Gdzie to ja kupiłem tą koszulę. Ach już pamiętam. W tym butiku po drugiej stronie ulicy naprzeciwko ulubionej restauracji żony. Tak ,to nie przypadek. Pamiętam jak się na mnie patrzył ten sprzedawca. Rudy był. Tak rudy ,rudy to fałszywy i podstępny kolor. Oni to zawsze coś człowiekowi wcisnął a potem na ścianie w domu odznaczają kolejnego wariata ,który wyskoczył przez okno z powodu metki. Ten uśmieszek. Myślałem ,że śmiał się z mojego krawatu, a on wiedział co mnie czeka ,wiedział jakie katusze będę przechodził. Jak taki człowiek może żyć. Sprzedaje koszulkę normalnemu ,pożądnemu obywatelowi ,patriotą jestem na dodatek ,a on mi takie świństwo robi. Jak tylko załatwie tą metkę ,pójde do niego i rozwale mu ten jego rudawy łeb. Zobaczymy czy się będzie tak uśmiechał. Będzie leżał na ziemi i próbował się złapać za głowę. Tak go urządze ,że własnego dziecka nie pozna. A doktorek go od razu w kaftan zapnie. Tylko najpierw ta cholerna metka. Jestem już cały mokry na plecach. Ręce śliskie od potu i czuję że tak pewne zwycięstwo wymyka mi się z ręki. He he ,dokładnie, wymyka mi się z ręki. Oh nie ,nie w takim momencie. Ciągne już dwoma rękami , szarpię z całych sił, miotam się po całym pokoju. Udeżam o szafę, która zrzuca na mnie stosy papierów. Jakieś kwity ,które tak pracowicie wypełniałem teraz gna się i drą w moich objęciach. Ależ ktoś się postarał. Nie wyrwe tego ,za cholerę nie wyrwe. Zaczynam tracić nadzieję ,a to nie za dobrze. Przeciwnik zyskuje dodatkowe punkty. Zaczynam panikować. Czuję ,że w moim obozie zaczyna się kapitulacja. Nie , nie mogę na to pozwolić. A jednak. Trzeba zmienić taktyke. Jednocześnie szarpiąc ,teraz już jedną ręką ,wstaję na nogi. Nie zauważam ,że jak wstałam ,szafa padła. Widze jakieś twarze. To mój Szef. Co to może oznaczać. Ostatnia bitwa a ja widze szefa twarz. I teraz moja sekretarka. Ale widze ich jakby przez mgłe. W tym momencie pęka mi plomba. Czwórka ,szlag trafił ją w połowie jakieś trzy lata temu. Ząb odratowany ,ale jednak dzisaj padł. To była moja ostatnia twierdza. A ja dalej walcze. Czuję krew w ustach, wiem że zbliżam się do finału. Ale to nie z zęba. Szlag trafił mój język. Sprytnie ,zęby wykończyły język a potem mięśnie załatwiły zęby. Sam lepiej bym tego nie wykombinował. Tam metka nie jest taka głupia ,jak mi się zdawało. Może ją zlekceważyłem. Może trzeba było pokojowo. Teraz to nie istotne. Z ust mi leci krew i to niezlym ciurkiem. Łokieć mnie cholernie boli. Wiem ,że stłukłem łokieć i to mocno. Krew zbrukała cała moją koszulę i tak mokrą od potu. A dokoła mnie twarze. Dziwne. Ktoś próbuje mnie złapać za ręke. To ten rudy. Aha . Łapię nożyczki wbijem je mu w szyje. Słysze pisk. Teraz rudy już się nie uśmiecha. Widzę przez mgłe jak mu krew sika na mnie. Boże jaki z siebie byłem zadowolony. Rudy upadł. Dobrze mu tak. Teraz powinno pójść łątwiej z metką. Jej mózg zniszczony. Dobrze ,że wbiłem mu nożyczki w szyje, tak to nie było problemu z ich wyjęciem . Ha ha, teraz załatwią tą sukę na moim karku. Jak rudy padł od nożyczek, z nią będzie to samo. Trzymam wroga numer jeden ,jedną ręka a drugą zadaje jej ciosy nożyczkami. Ból ,okropny ból. Wiedziałem ,że się będzie broniłą ,ale nie wiedziałem ,że aż tak zażarcie. Kolejne ciosy . Ból okropny. Zaczynam tracić grunt pod nogami. Jeszcze jeden cios nożyczkami na chwilę w bok, żeby wykończyć tą twarz obok i teraz zabiję tą metkę. Może tego nie przeżyję ,ale metka tym bardziej. I w tym momencie metka zaatakowała. Dostałem po głowie. Jak ona to zrobiła? Nie wiem ,ale dostałem czymś twardym. Nogi się podemną ugieły. Wypuściłem ,dziwnie śliskie i czerwone nożyczki. Więc metka może krwawić. Może. Czyli dorwałem ją. Hurra. Wygrałem. Padam na mój jasno niebieski dywan. Cały we krwi. Zaczynam tracić przytomność. Obok mnie widzę twarz szefa. Leży cały zakrwawiony i ta jego ruda grzywa ,przez którą mało nie wyleciałem z roboty ,jak wyśmiewałem się przy szefie napity na imprezie dla pracowników. Szef ciężko oddychał ,był cały we krwi. Oddychał coraz wolniej, coraz wolniej ,aż przy ostatnim oddechu ,gdy krew przestała bulgotać w okolicy gardła ,straciłem przytomność.
Obudziłem się chwilę póżniej. Zadowolony z siebie. Ale jednak... Siedziałem w pokoju ,z drzwiami bez klamek ,w kaftanie z rękawami przywiązanymi do tyłu. A metka kaftanu powoli zaczęłą mnie doprowadzać do szału ...

...story by Marcel (THG) 28 luty 2004

i jeszcze:

KURCZAK
Jak zwykle postanowiłem szybciej wyjść z pracy. Nie miałem z tym problemu, bo przecież wszyscy wiedzą, że jestem najlepszym managerem w firmie. Pensja to potwierdza i srebrnoszare BMW też. Żegnały mnie twarze nieudaczników, którzy ciężko muszą pracować na swoje utrzymanie. Ja byłem ponad tym. Miałem wszystko: dobrą pracę, samochód, duży dom, kochającą żonę i wspaniałego rocznego synka. Miałem też dragi – od zwykłych tabletek extasy po wyrafinowane znaczki LSD z fantazyjnymi motywami wschodnich kultur. To właśnie dragi mnie napędzały. To one stały za moim sukcesem.
Wsiadłem do luksusowego wnętrza mojego auta i otworzyłem schowek. W gustownym skórzanym etui miałem schowaną „lufę” do palenia trawy. Również ona świadczyła o mojej pozycji: cała była ze złota... Nabiłem czystą trawką, bo nie lubię mieszanki z tytoniem; zresztą pozbawia to walorów smakowych cały towar. Podpaliłem zapalniczką i zaciągnąłem się wonnym dymem. Napełnił moje płuca ciepłym tchnieniem. Właściwie od razu poczułem jak substancja trafiła do mojego mózgu. Zaraz wszystko będzie jeszcze lepsze. Zaciągnąłem się tak parę razy i jak skończył się dym odłożyłem wszystko do schowka. Uruchomiłem silnik i wyjechałem z podziemnego garażu. W radiu śmieszny głos mówił o śmiesznych sprawach śmiesznych ludzi, którzy próbują rządzić krajem. Jakiś facet o głosie przepracowanego chłoporobotnika mówił o konieczności dodrukowania pieniędzy. Zaraz, jak on się nazywa? Kurdę, naprawdę zapomniałem – widać marysia już działa. A chuj z nim, ważne, żebym ja miał dobrze. Świat wokoło wydawał się być taki przyjazny. Wszystko tak powoli biegło. Kurwa mać, życie jest piękne. Mam wrażenie, że samochód porusza się po szynach i ja nie muszę go prowadzić. Puściłem kierownicę, ale nie...trzeba jednak samemu. W głowie czułem przyjemny szum. Przecież to już piątek! Jezu, to znaczy dzisiaj razem z żonką walimy w palnik na maksa!!! Wpadną Marcin z Sabiną, będzie zajebiście!!! Trzeba więc wpaść do Qwaka i kupić trochę prochów. Wybrałem numer w komórce i zadzwoniłem, głos po drugiej stronie potwierdził monosylabami zamówienie i powiedział że mam być tam gdzie zawsze za 15 minut. Kontrola zegarka na tablicy rozdzielczej – zdążę. Jezu jaki świat jest piękny – wszystko jest takie proste, takie łatwe. A wystarczy tylko jedna „lufa”... W radiu piosenka, ale ona długo trwa, chyba z pół godziny – rzut oka na zegarek – to niemożliwe, tylko 2 minuty – ale ten czas powoli leci. Samochody takie dziwne, mam wrażenie, że to one prowadzą, a ludzie w środku są tylko niewolnikami wiedzionymi w niewiadomym kierunku. Musiałem coś zrobić. Zrobić? Ale z czym? Znowu zapomniałem – ta trawka jest super! Gdzie ja zajechałem, aha, już wiem teraz za tym blokiem w prawo i będzie to miejsce. Zatrzymałem się i wysiadłem. Niebo jest takie niebieskie, chyba zawsze takie było. To takie zwyczajne i te bloki też takie zwykłe. Idzie Qwak. Ale najarany, nie on chyba jest na amfie – ma taki energiczny krok.
- Cześć Helter
- Cześć Qwak. Masz?
- Mam – niezły zajob jest, ale tutaj mam coś lepszego. Masz po tym wizje nieziemskie, pamiętaj tylko, żeby jak to weźmiesz był ktoś kto nie bierze, będzie pilnował, bo możesz wyskoczyć przez okno, czy coś...
- O kurwa, no to niezły odlot, po ile?
- 200, ale właściwie z koksem i marychą razem to dam ci upust – będzie po 180 –powiedział Qwak z miną handlarza używanych aut
- Ok. to dawaj i dozo za tydzięń
- Pan z tobą
Wziąłem woreczek z trawą – czuję, że jest 5 gramów jak chciałem, w mniejszym woreczku jest koks – 2 gramy i 4 znaczki tego zajoba – będzie dzisiaj niezły czad.
Pojechałem do sklepu, jak zwykle 20 piw. Kurna głodny jestem, czas na przekąskę. Wstąpiłem do McDonalda i zamówiłem Big Maca. Nie mogłem wytrzymać ze śmiechu, kiedy ta mała niedojda z aparatem na zębach i śmiesznymi okularami coś do mnie sepleniła. Chyba jej się przykro zrobiło... A co mnie to obchodzi – dzisiaj piątek.
Wszedłem do domu, już na mnie czekała moja kochana. Długi pocałunek i szybko do salonu. Służąca wzięła zakupy i poszła do kuchni. My standardowo poszeptaliśmy o dzisiejszym dniu i kiedy właśnie opowiadałem o tej z aparatem zadzwoniła komórka. Odebrałem – to Marcin, będą za pół godziny. Kazałem służącej iść do domu wcześniej tylko poustawiała szklanki i talerze. My poszliśmy do pokoju małego. Spał słodko w swoim łóżeczku. Nie ma co go budzić. Zresztą siedzi niania z nim, to nic mu nie będzie.
Wpadł Marcin z Sabiną. Nasi najlepsi przyjaciele. Standardowe gadki na powitanie. Później misterium, najpierw rozsypałem jeden woreczek koki na lusterku. Drobno posiekałem kartą kredytową i ustawiłem cztery kreski. Zwinąłem banknot i zgodnie z tradycją pierwszy wciągnąłem ścieżkę. Później zrobiła to reszta. Już jest, lekkie pieczenie w nosie i to wspaniałe uczucie. Niesamowicie wszystko zrobiło się fajne, dobre, przystępne. Gadamy o muzyce – jest taka fajna, to najlepsza muza jaką słyszeliśmy. Lubimy się bardzo. Deklarujemy dozgonną przyjaźń. Zaczynam coś bredzić, że mogę za nich wszystkich oddać życie. Oddać? Po co? Śmiejemy się z tego razem. Czas na marysię. Znowu misterium, tym razem Marcin nabija lufę – to też tradycja. Zaciągamy się. Zaczyna się temat. Rozmawiamy o sensie życia. Dochodzimy do wniosku, że sensem życia jest wieczne sprawianie sobie przyjemności. A przyjemność to dragi! Śmiejemy się, nie wiadomo z czego. Zaczynam coś mówić, ale nie dokańczam zdania – zapomniałem co chciałem powiedzieć. Znowu wszyscy się śmieją. W ruch idzie druga lufa. Jeszcze większy chaos. Mówimy coś bez sensu, ale i tak wydaje się to być bardzo zabawne. Przypominam sobie scenę z „Easy Ridera” przy ognisku, jak Jack Nicholson rozmawiał z Denisem Hopperem. Pytają mnie co to takiego ten „Easy Rider”, ale sam już nie umiem im odpowiedzieć. Śmiejemy się. Życie jest piękne. Tak czas nam biegnie. Nie wiadomo kiedy podchodzi do mnie niania, mówiąc, że nakarmiła małego i już idzie do domu. Włączyła nadajnik, więc będziemy słyszeć co u niego. Ok. niech idzie. Znowu się śmiejemy. Przypomniałem sobie, że jest zajob. Rozdałem wszystkie znaczki i wsadziliśmy sobie pod język. Zapomniałem, że ktoś ma nie brać. Za chwilę się zaczęło. Wydawało mi się, że jestem na ogromnej szachownicy i mogę poruszać się tylko po czarnych polach – zacząłem skakać po mieszkaniu. Nie docierały do mnie inne sygnały jak tylko te, które wysyłał mój mózg. Nagle nadleciała ogromna ćma i zaczęła mnie gonić. Trzeba uciekać. Jestem na pustyni – jest tak cholernie gorąco. Widzę beduinów – na pewno mi pomogą. Jestem teraz na fermie kurczaków. A tak jesteśmy przecież bardzo głodni. Wołam towarzystwo. Dziwna ta ferma, nie słychać gdakania – jest tylko jeden kurczak w dziwnym ogrodzeniu. Ten kurczak śpi a w dziobie ma dziecinny smoczek. Dziwny ten kurczak. Przyszli. Ustaliliśmy, że trzeba go zabić, a wcześniej obrać z piór. Bierzemy go zaczyna gdakać, ale jakoś tak dziwnie. Trzeba go ogłuszyć przypomniałem sobie, więc to zrobiłem. Już cicho. Co dalej? Trzeba go obrać z piór. Jak? Do gorącej wody z nim. Jesteśmy nad morzem. Woda taka gorąca. Parzy mnie. Nagle znalazłem się w kuchni – mojej kuchni. Są tu już goście z moją żoną. Mówię że mam kurczaka, już go sparzyłem, ale trzeba go obrać z piór. Marcin mówi, że przecież on nie ma piór. Słusznie, dlatego jest taki dziwny. No to trzeba go obrać ze skóry. Wziąłem nóż. Skóra łatwo odchodzi. Wszyscy się dobrze bawią. Pieczemy go nad ogniskiem. Jestem teraz harcerzem. Jest fajnie. Znowu ćma. Trzeba uciekać. Czuję smród. To kurczak się spalił. Trudno, zjemy chipsy. Jestem wykończony, oni też. Kładziemy się spać.
Straszny szum w głowie... Boli jak diabli. Nieprzytomnym wzrokiem rozglądam się wokoło. Leżę na podłodze w piwnicy. Obok mnie Goście i żona. Pić! Idę do kuchni. Tutaj jest pełno krwi i ubranie małego na stole. Na ziemi poniewiera się jego smoczek. Coś mnie ukłuło w sercu. Wchodzę do salonu. Widzę w kominku zwęglone maleńkie ciałko. Jezu...

...story by Marcel (THG) 28 luty 2004

Pozdrawiam!

Ps. Tytuły i stopkę dodałem ja i mam nadzieję, że autor się nie obrazi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon PL
Webmaster II


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:18, 13 Mar 2008    Temat postu:

no i fajnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maslik
***


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: RACIBORZ

PostWysłany: Pią 15:56, 14 Mar 2008    Temat postu:

wspaniale.Skad ty to bierzesz?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xeper
*


Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź, duszą w Bieszczadach

PostWysłany: Nie 12:01, 16 Mar 2008    Temat postu:

z już nieistnienjącego forum, też mi sie spodobało to je zapisałem na dysku... hehe to jest chyba jedyna kopia w internci:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maslik
***


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: RACIBORZ

PostWysłany: Nie 12:35, 16 Mar 2008    Temat postu:

a masz tego wiecej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon PL
Webmaster II


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:47, 16 Mar 2008    Temat postu:

mam na dzieje ze ma

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dragon PL dnia Nie 13:48, 16 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xeper
*


Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź, duszą w Bieszczadach

PostWysłany: Pon 17:28, 17 Mar 2008    Temat postu:

W szefostwie ale analfabeta:P. Ku Twojejradości więcej nie mam historii autorstwa Marcela.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maslik
***


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: RACIBORZ

PostWysłany: Pon 19:00, 17 Mar 2008    Temat postu:

bu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon PL
Webmaster II


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:08, 17 Mar 2008    Temat postu:

no co jest

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maslik
***


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: RACIBORZ

PostWysłany: Pon 21:04, 17 Mar 2008    Temat postu:

no nie ma.Koniec zabawy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon PL
Webmaster II


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:25, 17 Mar 2008    Temat postu:

najlepiej zeby juz bylo dawno koniec

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rodzinacorleone69.fora.pl Strona Główna -> Śmieszne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin